piątek, 31 stycznia

Od dekady pomaga rannym i poszkodowanym żołnierzom na froncie w Ukrainie. W międzyczasie założył fundację skupiającą medyków pola walki, aby móc realizować swoją misję w sposób bardziej systemowy. Swoimi doświadczeniami zdobytymi na wojnie dzieli się w kraju podczas warsztatów z zakresu medycyny pola walki szkoląc m.in. wojskowe i policyjne jednostki specjalne. O tym, jak wygląda praca medyka bojowego podczas pełnoskalowej wojny rozmawiamy z Damianem Dudą – prezesem fundacji „W międzyczasie”.

Od wielu lat naraża Pan swoje życie, pracując jako medyk pola walki na pierwszej linii wojny ukraińsko-rosyjskiej. Od kiedy dokładnie jest Pan zaangażowany w pomoc na froncie i co jest Pana główną motywacją dla tych działań?

W działania na ukraińskim froncie jestem zaangażowany od 2014 roku czyli od samego początku tej wojny. Przez pierwsze 8 lat był to konflikt o niskim natężeniu, obecnie mamy już do czynienia z wojną pełnoskalową.

Przez ten czas moje działania były realizowane z podobną intensywnością, chociaż obecnie już trochę w innej formie. Przez kilka lat swojej pracy na froncie zauważyłem, że jest mi potrzebne wsparcie instytucjonalne. Dlatego od 2 lat występuję już nie w imieniu własnym, a w imieniu fundacji „W międzyczasie”, którą założyłem aby moje działania można było wspierać systemowo.

Jeżeli chodzi o moją motywację to zmieniała się ona w przeciągu tych kilku lat. Kiedy byłem 10 lat młodszy w okopy gnała mnie inna motywacja. Wtedy moja wiedza na temat tego czym jest wojna była mniejsza. Całkowicie inaczej wygląda to teraz, kiedy w te okopy jadą moi ludzie, moi przyjaciele za których odpowiadam. Góruje nad tym jeden argument – chęć pomocy i wykorzystania tych umiejętności które mamy, aby zrobić coś dobrego.

Polecamy temat: Najlepsi przyjaciele to ludzie z GROM-u >>

[…]

Cały wywiad będziecie mogli przeczytać w Numerze Startowym czasopisma SOF MAG – Special Operations Forces Magazine.

Exit mobile version