Wybór na prezydenta USA Donalda Trumpa to także wybór nowej administracji i nowych szefów służb specjalnych. Każdy dzień tej krótkiej prezydentury to dla wielu szokujące wypowiedzi i decyzje zarówno prezydenta, jak i jego wysokich przedstawicieli.
Warto przytoczyć choćby wypowiedź wiceprezydenta J.D. Vance podczas konferencji bezpieczeństwa w Monachium:
„Zagrożenie, o które najbardziej się martwię w kontekście Europy, to nie Rosja, to nie Chiny, to nie żaden inny zewnętrzny aktor. To, o co najbardziej się martwię, to zagrożenie z wewnątrz, odwrót Europy od niektórych z jej najbardziej podstawowych wartości, wartości dzielonych ze Stanami Zjednoczonymi Ameryki”.
W tym samym czasie specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy i Rosji gen. Keith Kellogg stwierdził w Monachium:
„Europy nie będzie bezpośrednio przy stole negocjacyjnym w sprawie zakończenia wojny w Ukrainie, bo nie chcemy powtórki z Mińska” (porozumienia mińskie zawarte w 2014 r. i 2015 r., które doprowadziły do czasowego zamrożenia wojny we wschodniej Ukrainie, ale nie zdołały rozwiązać przyczyn konfliktu).
Natomiast Donald Trump stwierdza:
„[Wojna w Ukrainie] można było to załatwić dużo wcześniej, nawet słaby negocjator mógłby to załatwić lata temu, bez utraty dużej ilości ziemi, bardzo małej ilości ziemi, bez utraty życia i bez utraty miast, które po prostu leżą – mówił Donald Trump. – Powinni byli to zakończyć trzy lata temu. Nigdy nie powinni byli tego zaczynać. Mogliby zawrzeć umowę. Ja mógłbym zawrzeć umowę dla Ukrainy, która dałaby im prawie całą ziemię, wszystko, prawie całą ziemię. I nikt by nie zginął.”
Kontrowersje wokół amerykańskich szefów służb specjalnych
W tej sytuacji powstaje pytanie, czy rządzący USA nie znają faktów, czy celowo je odrzucają. Pamiętając, że zapleczem informacyjnym dla rządzących są służby specjalne, a te amerykańskie postrzegane są jako potężne i wszechwiedzące, przyjrzyjmy się zmianom, jakie w nich zachodzą po objęciu rządów przez Donalda Trumpa.
W styczniu amerykański Senat zaakceptował kandydaturę Tulsi Gabbard na dyrektorkę Wywiadu Narodowego (będzie nadzorowała 18 agencji wywiadowczych, w tym CIA, FBI i Agencję Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) oraz będzie zarządzała budżetem przekraczającym 70 miliardów dolarów (55 miliardów funtów)). Kandydatura Gabbard, ogłoszona przez Trumpa już w listopadzie 2024 r., określana była między innymi jako szokująca, ekstremalna i nieprawdopodobna. Za kontrowersyjne uważa się stanowisko Gabbard po inwazji Władimira Putina na Ukrainę, kiedy próbowała obwinić o agresję NATO, a Moskwę przedstawiała jako ofiarę. Powtarzała też teorie spiskowe głoszone przez Rosję dotyczące rzekomych „laboratoriów broni biologicznej” na zachodnich terytoriach Ukrainy (dezinformację tę dementowano także w Polsce na stronach rządowych gov.pl). Podczas przesłuchań przed Senatem Gabbbard szokowała także swoją oceną działań Edwarda Snowdena, oceniając go jako „odważnego” i argumentowała, że należy go ułaskawić.
Równie „ciekawa” jest osoba nowego dyrektora FBI Kasha Patela. Przyznał on podczas przesłuchania przed amerykańskim Senatem, iż ponownie umieścił w mediach społecznościowych post, na którym widać, jak strzela piłą łańcuchową do swoich wrogów politycznych. Patel słynie również z opublikowania w jednej ze swoich książek „listy wrogów”, wśród których znajdują się prominentni amerykańscy politycy. A podczas wspomnianego senackiego przesłuchania zobowiązał się do upublicznienia akt FBI dotyczących śledztwa w sprawie Joe Bidena i jego rodziny.
Na koniec jeszcze krótko o nowym szefie CIA, którym został John Ratcliffe. W przeciwieństwie do Gabbard i Patela, posiada doświadczenie w zarządzaniu służbami specjalnymi (w pierwszej administracji Donalda Trumpa (2017-2021) pełnił funkcję dyrektora Wywiadu Narodowego). Podczas wysłuchania przed senacką komisją ds. wywiadu, zapowiedział, że kierowana przez niego agencja skoncentruje się na rywalizacji z Chinami, które ocenił jako „zdecydowanie największe zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego USA”. Trump ogłaszając nominację Ratcliffe’a w listopadzie, zauważył, że zasłużył się w sprawie tzw. Russiagate (powiązań zespołu Trumpa z Rosjanami), „ujawniając ją jako operację kampanii Hillary Clinton”.
Czyja ta prawda?
Szefowie służb specjalnych odpowiedzialni są za tzw. zasilanie informacyjne decydentów – przekazywanie im prawdziwej i rzetelnej wiedzy o zagrożeniach dla kraju, a w przypadku takich potęg jak USA, o realnej sytuacji na świecie. Czy z wypowiedzi D. Trumpa możemy wnioskować, że ma on pełną wiedzę o świecie, czy taką jaka mu się podoba?
Polecamy temat: Kontrwywiad uczy się na błędach >>
Nie ulega wątpliwości, że obecni szefowie służb specjalnych USA dzielą wraz z Trumpem jego poglądy i optykę na świat. Inaczej tych funkcji by nie pełnili. I nie jest to tylko model amerykański w zarządzaniu służbami specjalnymi, ale akurat od USA oczekiwalibyśmy czego innego. Tyle, że to nie nasze – europejskie – standardy mają tu znaczenie. Istotne są standardy Trumpa. Widać to wyraźnie choćby w komunikatach dotyczących nowej współpracy gospodarczej jaką chciałby on wyegzekwować od Ukrainy. Wiemy już, że zgodnie z amerykańskim projektem, Ukraina miałaby przekazywać do wspólnego funduszu 50 proc. swoich przychodów z wydobycia surowców naturalnych – w tym gazu, ropy i minerałów – co miałoby służyć odbudowie kraju po wojnie. Zdanie Ukrainy w tej kwestii nie ma znaczenia.
Ile będzie kosztowało bezpieczeństwo?
Za pieniądze można mieć wszystko – zdaje się mówić Trump. I w tym kontekście należy rozpatrywać współpracę w obszarze bezpieczeństwa z obecnymi zarządzającymi bezpieczeństwem w USA. Także w obszarze współpracy wywiadowczej. To, co nazywamy partnerską wymianą danych może mieć teraz znacznie wyższą cenę. Nie żeby USA kiedykolwiek dawały cokolwiek za darmo, ale teraz cennik wzrósł, bo i apetyt Trumpa na bogacenie się USA jest znacznie większy. To być może bardzo poważna lekcja dla tych, którzy uważali, że parasol ochronny USA „Nam się należy” i „jest czymś oczywistym”. Już w latach dziewięćdziesiątych pomoc CIA w budowaniu nowych polskich służb specjalnych miała swoją cenę, jak choćby udostępnienie polskich ambasad w atrakcyjnych dla Amerykanów rejonach na potrzeby operacyjne. Dziś ta cena jest inna. Jaka? Tego oficjalnie nie wiemy i należy się tego bać budując jednocześnie trwałe i oparte na rzetelności relacje z innymi partnerami wywiadowczymi.
Tekst: mjr dr Anna Grabowska-Siwiec